Cykl wydarzeń

.

Granice Kafki

Warsztaty Grzegorza Jankowicza

Zmyłki Franza Kafki © Goethe-Institut

5 lipca 1920 roku (był poniedziałek, tuż przed południem) Franz Kafka zaczął notować list do Mileny Jesenskiej. Niedawno spotkali się w Wiedniu, do którego pisarz przybył z włoskiego kurortu Merano, gdzie próbował podreperować zdrowie (gruźlica czyniła postępy i coraz bardziej go osłabiała). Na wizytę namówiła go Milena. Okoliczności sprzyjały ich spotkaniu: wystarczyło w drodze powrotnej do Pragi zatrzymać się w stolicy Austrii. Spędzili razem cztery dni – może nie upojne, ale intensywne, dla każdego z nich ważne z nieco innych powodów.

5 lipca Kafka był już w biurze, pierwszy raz po trzymiesięcznej nieobecności. Nie mógł skoncentrować się na pracy, mimo że miał spore zaległości. Zdziwiło go, a nawet odrobinę ucieszyło, że w międzyczasie nie został zwolniony, ale wszelkie wrażenia wywołane powrotem do biura musiały ustąpić rozdzierającej tęsknocie. Gdy wreszcie został sam, zaczął układać wspomniany list (już po chwili ktoś znów próbował mu przeszkodzić, ale Kafka nie dał za wygraną). Postanowił opowiedzieć Milenie o problemach, jakie napotkał podczas przekraczania granicy w miejscowości Gmünd.

Opuszczając Merano, miał świadomość, że jego austriacka wiza od dwóch miesięcy była nieważna, ale na stacji uzyskał wiadomość, że nie uniemożliwi mu to tranzytu do Pragi. Jednak postój w Wiedniu zmienił jego sytuację prawną. Na granicy stawił się nie jako podróżny z Włoch, lecz gość państwa austriackiego, dlatego zarządano od niego ważnych dokumentów. Poteżnie zbudowany inspektor nakazał mu powrót do Wiednia w celu wyrobienia nowej wizy. Kafka, osłabiony chorobą, podróżą i stresującą sytuacją, prosił o łaskę. W biurze inspektora znajdowała się jeszcze rumuńska Żydówka, której papiery również były nieważne. W pewnym momencie zaczęła błagać inspektora, by darował chociaż Kafce (w swojej biograficznej opowieści o pisarzu Reiner Stach spekuluje, że powodem tego gestu mógł być stan fizyczny Franza – ledwo trzymał się na nogach). Urzędnik pozostał nieprzejednany; granica wydawała się tymczasowo nie do sforsowania. Kafka zaczął fantazjować o powrocie do Wiednia. O której się tam dostanie, gdzie znajdzie nocleg, jak zareaguje Milena, gdy ponownie go zobaczy, a przede wszystkim – w jakiej on sam będzie kondycji? Zachował spokój, ale czuł, że nie podoła temu wyzwaniu. Wizja powtórnego spotkania z Mileną rozproszyła się błyskawicznie w popołudniowym upale zalewającym pograniczne miasteczko. Wezwany do innej sprawy inspektor opuścił na chwilę biuro. Nieoczekiwanie jego adiunkt zaoferował pomoc: po kryjomu przepuści ich (Kafkę i rumuńską Żydówkę) wieczorem, żeby mogli złapać kolejny pociąg do Pragi. Gdy pisarz wychodził ze stacji w towarzystwie nowopoznanej koleżanki, nastąpił kolejny zwrot akcji. Okazało się, że po krótkim namyśle inspektor jednak ustąpił i mogą jechać od razu. „Jesteśmy w pociągu i natychmiast odjeżdżamy – pisał Kafka. – Nareszcie mogę otrzeć sobie pot z twarzy i z piersi. Bądź zawsze ze mną!”.

Ostatnia prośba skierowana jest do Mileny, którą w liście pisarz przedstawia jako swojego ducha opiekuńczego. Przekonuje, że podczas całego zdarzenia czuł jej obecność i jeśli udało mu się wykaraskać, to wyłącznie dzięki jej telepatycznej interwencji. Nawet rumuńska Żydówka jawi mu się jako wysłanniczka Jesenskiej, połączona z główną opiekunką niewidzialnymi więzami. W kolejnym liście posuwa się nawet do sugestii, że on – z powodu gruźlicy skazany na śmierć – dzięki Milenie pozostanie przy życiu. Znamienne, że poczucie bliskości z ukochaną staje się najsilniejsze właśnie wtedy, gdy pisarz ostatecznie opuszcza terytorium jej kraju. Można zrzucić te pełne afektacji słowa na karb zauroczenia, które całkowicie go obezwładniło, ale jest w nich (zwłaszcza w opisie postoju na granicy) coś jeszcze: zarys ogólnej filozofii granicy, którą Kafka – niekonsekwentnie, ale jednak – rozwijał w swoich dziełach, zarówno fikcjonalnych, jak i dokumentalnych.

Po pierwsze według autora „Zamku” na granicy (niezależnie od tego, jak ją zdefiniujemy) nigdy nie jesteśmy sami. Jeśli nie towarzyszy nam sprzymierzeniec, to spotykamy tam przynajmniej strażnika, który niekoniecznie jest wrogiem, lecz po prostu wykonuje pracę, trzyma się rozkazów, czyni swoją powinność. Po drugie sprzymierzeńcy – jak aniołowe u Pseudo-Dionizego Aeropagity – mają różne moce i kompetencje. Niektórzy jedynie asystują bohaterowi: są świadkami jego doświadczenia, jakby zostali oddelegowani do przygotowania rejestru doznanych przez niego krzywd. Inni aktywnie uczestniczą w sytuacji: próbują wpływnąć na bieg spraw i czasem im się to udaje. Po trzecie często pojawia się jeszcze jeden rodzaj obecności – wyimaginowana zjawa, która chroni przed całkowitym upadkiem i pozwala bohaterowi podźwignąć się w chwilach największego zwątpienia. Po czwarte zatrzymani na granicy w gruncie rzeczy od samego początku wiedzą, że może spotkać ich taki los. Po prostu zapominają o pewnych okolicznościach (np. nieważnej wizie), bo jakaś siła pcha ich w poboczną odnogę życia. Po piąte – jeśli mimo wszystko udaje im się przedostać na drugą stronę, to nie za sprawą własnych starań, lecz wyłącznie dzięki kaprysowi strażnika lub niespodziewanej łasce ze strony kogoś, kto – otwarcie lub ukradkiem – może podważyć jego decyzję.

W zasadzie wszystko u Kafki dzieje się na jakiejś granicy. Ktoś próbuje ją przekroczyć, ktoś inny zabezpieczyć. Czasem obie te intencje spotykają się w jednym geście, którego sens pozostaje niejasny. Niejasny, ale nie nieprzenikniony. Mnożąc interpretacyjne możliwości, Kafka nie próbuje nas zwieść. Przeciwnie: opróżnia swój tekst z bezpośrednio podanej myśli, by zrobić miejsce dla naszej refleksji, tak jak w przywoływanym liście tworzył miejsce dla ukochanej. Uważał, że dzieło zawierające otwarcie wyrażoną intencję jest skierowane przeciwko czytelnikowi. Mimo pozornej otwartości, taki tekst próbuje zatrzymać go na granicy, trwale unieruchomić, odebrać mu inicjatywę i uczynić z niego wygnańca z krainy sensu. Dzieło niejasne – dla odmiany – zaprasza nas do środka, gdzie nic nie jest dane od razu, ni bezpośrednio i właśnie dlatego między jedną myślą a drugą można złapać tak bardzo nam potrzebny oddech. Trzecią odsłonę Seminarium Kafkowskiego poświęcimy na interpretację motywu granicy w twórczości praskiego pisarza. I jak zwykle spróbujemy wydobyć z jego tekstów coś, co pozwoli nam lepiej czuć, myśleć i działać.

Oto lista tematów (i tekstów do lektury):
Pierwsza granica („Pierwsze cierpienie”);
Granica języka („Budowa chińskiego muru”);
Granica miłości („Listy do Mileny”);
Granica istnienia („Dociekania psa”).

Warsztaty kafkowskie prowadzi ich pomysłodawca, Grzegorz Jankowicz (ur. 1978) - aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk, autor licznych publikacji, tłumacz i dyrektor Instytutu Książki. Wieloletni dyrektor programowy Festiwalu Conrada, redaktor działu kultury "Tygodnika Powszechnego" i dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego. Pomysłodawca i współprowadzący akcji społecznej Lekcje Czytania organizowanej przez "Tygodnik Powszechny", w ramach której prowadził warsztaty czytelnicze z młodzieżą, seniorami oraz osadzonymi. Pomysłodawca Szkoły Czytania działającej przy Krakowskim Biurze Festiwalowym.
 

Projekt organizowany przy wsparciu finansowym Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.

FWPN