Julia Hanske
dyrektorka Goethe-Institut w Warszawie

Wywiad wideo z Julią Hanske

Niemka w Warszawie: Wychowałam się w NRD i wiem, na czym polega propaganda

Sposób, w jaki mniej liberalne polskie media przedstawiają Niemcy, jest niezmiernie krzywdzący. Wychowałam się w NRD i dobrze wiem, na czym polega propaganda - mówi Julia Hanske, która od września kieruje warszawskim ośrodkiem Instytutu Goethego.
Z instytucją tą Julia Hanske związana jest od 2004 roku. Wcześniej pracowała w ośrodkach w Pekinie, Moskwie, Taszkencie i Nowosybirsku.

Wywiad z Julią Hanske ukazał się w „Gazecie Wyborczej“, w piątek, 8 października 2021. Rozmawiał: Kacper Sułowski

Julia Hanske. Dyrektorka Goethe-Institut w Warszawie Julia Hanske | Foto: Konrad Szpindler

Kacper Sulowski: Musiała pani nieźle nabroić, skoro zesłali panią na środek Syberii.

Julia Hanske: Nie jest pan oryginalny. Wszyscy znajomi ze mnie z tego powodu żartowali, przyzwyczaiłam się.

Czyli to nie za karę?
- Wyjazd do Nowosybirska to jedno z moich najpiękniejszych doświadczeń zawodowych. Miałam za zadanie od zera stworzyć tam nową placówkę.

Co na to mieszkańcy?
- Zareagowali entuzjastycznie. Do pracy zgłosiło się grono zdeterminowanych i otwartych ludzi, którzy chcieli poszerzać horyzonty. Zbudowaliśmy fantastyczny ośrodek z duszą, w którym spędziłam pięć lat. Byli to przede wszystkim bardzo młodzi ludzie, jeszcze bez doświadczenia zawodowego, ale za to z ogromną motywacją i bardzo różnym wykształceniem, zgłosiła się np. matematyczka.

W Instytucie jest pani specjalistką od Wschodu?
- Moje doświadczenie zawodowe ściśle wiąże się z przeszłością. Urodziłam się i wychowałam we wschodnich Niemczech, w małej miejscowości nad Bałtykiem. Tak jak wielu rówieśników, po zburzeniu muru berlińskiego, miałam ogromną potrzebę poznawania świata. Wtedy najbardziej interesowała mnie Azja. Studiowałam prawo i sinologię. Jeśli podróżowałam, to głównie w tym kierunku. Współpracę z Goethe-Institut rozpocząłem w Pekinie.

Stamtąd skierowano mnie do Moskwy. Cieszyłam się, bo Europa Wschodnia, jej społeczny i kulturotwórczy potencjał to coś, co interesowało mnie od lat. W Moskwie byłam odpowiedzialna za najważniejsze programy Instytutu realizowane w całej Rosji. Po kilku latach wróciłam do Chin, potem były Nowosybirsk i Monachium w centrali, gdzie przez pięć lat byłam odpowiedzialna za program sztuk performatywnych. Od września objęłam stanowisko dyrektorki Goethe-Institut w Warszawie.

W programie będzie więcej teatru?
- Niekoniecznie. Artyści zajmujący się tą dyscypliną po obu stronach Odry świetnie współpracują. W ciągu ostatnich lat udało się stworzyć sieć kontaktów i solidną platformę do kooperacji, zarówno wśród teatrów instytucjonalnych, jak i artystów offowych spoza głównego nurtu.

Jakie wyzwania stoją przed panią w Warszawie?
- W najbliższych latach chcemy przede wszystkim skupić się na wzmocnieniu projektów o charakterze partycypacyjnym. Chodzi o wszelkie gałęzie naszej działalności, także poza kulturą i sztuką. Chciałabym wzmocnić współpracę z obecnymi partnerami, ale i szukać nowych, także poza instytucjami. Chodzi mi o aktywistów, organizacje pozarządowe czy nieformalne grupy, które w jakiś sposób kształtują okolicę, region, sąsiedztwo. Wiem, że myśląc o kolejnych projektach musimy skupić się na potrzebach konkretnych ludzi. Żyjących w danym mieście, regionie, dzielnicy. Poznać ich aspiracje, obawy i wizję świata, w którym chcieliby żyć. Spróbować odpowiedzieć na pytanie, jaką rolę w ich świecie może odegrać sztuka i co ma w nim robić artysta.

Uwagę skierujemy przede wszystkim na młodych, którzy boleśnie odczuli pandemię i związaną z nią izolację. Więcej projektów chciałabym organizować poza Warszawą. Jednym z nich będzie realizowana we współpracy z Galerią Arsenał w Białymstoku oraz z galerią GFZK w Lipsku wystawa współczesnej sztuki białoruskiej. Kuratorka Anna Karpenko, przygotowała listę prac, które w większości zostaną specjalnie na tę okazję wykonane przez artystów mieszkających w Białorusi lub na emigracji w Polsce i Niemczech. Wystawie zaplanowanej w Białymstoku na kwiecień i maj 2022 roku, będzie towarzyszył obszerny program edukacyjno-kulturalny, którego celem jest m.in. wsparcie wykształcenia białoruskich artystów i artystek.

To, że właśnie rozmawiamy przez aplikację do wideorozmów jest dobrym znakiem czasu, w jakim żyjemy. Jak te dwa lata pandemii i izolacji zmieniły lub zmienią działanie Instytutu?
- Już od kilku lat systematycznie zmieniamy metody działania i formy współpracy. Coraz rzadziej stawiamy na "przywożenie" niemieckiej sztuki do innych krajów. Pokazywanie spektakli niemieckich teatrów czy organizacje tras koncertowych muzykom już dawno nie jest naszym priorytetem. Ale w ostatnim czasie jeszcze bardziej musieliśmy ograniczyć, a momentami zupełnie zrezygnować z podróży. Ten czas nauczył nas tego, że środki, czas i energię należy inwestować w inny sposób. Przychylniej patrzymy chociażby na programy rezydencji, podczas których dajemy artystom czas na realizację wspólnych projektów. Takie formy współpracy mają większą wartość kulturotwórczą i tożsamościową.

Z pandemii można się też czegoś nauczyć. Transformacja cyfrowa, w której w ostatnich miesiącach, chcąc nie chcąc, braliśmy udział, będzie procentować także po pandemii. Mam na myśli choćby sposoby szybkiej i sprawnej komunikacji. Chodzi też o kompleks zagadnień związanych z pojęciem "new work", czyli kształtowaniem przyszłości pracy. I tak np. home office spowodował, że wzrosło zaufanie do zespołu, kontrola pracy została zredukowana, a efektywność pracy nie ucierpiała. Ponadto przyspieszenie stosowania formatów cyfrowych pozwoliło nam dotrzeć do szerokich grup docelowych.

Śledzi pani polską politykę?
-  Od dawna.

Czy to, w jakich relacjach są nasze rządy ma wpływ na to, jak patrzą na siebie Polacy i Niemcy?
- W Polsce byłam kilka razy, ale nigdy wcześniej nie czułam takiego napięcia. Bardzo mnie martwi to, w jaki sposób politycy, dla własnych interesów, pogłębiają podziały między społeczeństwami i mocno je polaryzują.

W ostatnich miesiącach przed przyjazdem do Polski przyglądałam się m.in. publicznej telewizji. To, w jaki sposób mniej liberalne media przedstawiają Niemcy, jest niezmiernie krzywdzące. Wychowałam się w NRD i dobrze wiem, na czym polega propaganda.

Jak najlepiej na to reagować?
- W takiej sytuacji wiemy, że nie możemy się zatrzymać. Wręcz przeciwnie. Mam poczucie, że każdy projekt, który realizujemy, musi być ważny, nieść przekaz. Dlatego 22 października otworzymy wystawę w Goethe-Institut w Warszawie. Jej tematem będzie historia ruchów LGBT+ w Niemczech, zarówno zachodnich, jak i w NRD. Wystawa, wspólny projekt trzech instytucji, Goethe-Institut, Schwules Museum Berlin oraz Federalnej Centrali Kształcenia Obywatelskiego (Bundeszentrale für politische Bildung), powstała z okazji 50. rocznicy Stonewall Riots. Pokazuje przede wszystkim, że opór społeczno-obywatelski jest nadal niezbędny, także w XXI wieku, należy go jednak stale od nowa definiować.

Rozmawiał: Kacper Sułowski