Na skróty:

Przejdź bezpośrednio do treści (Alt 1) Przejdź bezpośrednio do menu głownego (Alt 2)

Niemiec na polskiej wigilii: „Po polsku musiał się tylko nauczyć odmawiać: ’Nie, dziękuję! Najadłem się! Naprawdę NIE!’”

Stoisko z wieńcami adwentowymi Claudii Jahnke
Stoisko z wieńcami adwentowymi Claudii Jahnke | © Detlef Haag

U mnie w domu, w małej niemieckiej wsi, święta wyglądały zupełnie inaczej: jednodaniowy, skromny posiłek wieczorem 24 grudnia, a 25 obiad dla czterech osób. Nie było prezentów, chodzenia do kościoła, tylu przygotowań. Zwyczajne spotkanie z rodziną, bez napinki i ceregieli. Dlatego wydaje mi się, że po tych świątecznych dniach Niemcy nie są tak zmęczeni jak Polacy – opowiada Max, który z bliska obserwuje polskie i niemieckie zwyczaje bożonarodzeniowe.

Joanna Strzałko

Ciężkie chmury przysłoniły niebo, a wiatr szarpie gołymi gałęziami drzew i krzewów, tak jakby chciał pozrywać zawieszone na nich lampki ledowe. A one uparcie migoczą i wysyłają w świat na przemian trzy długie i trzy krótkie sygnały.

Jednak chęć wspólnego świętowania okazuje się w Bockenheim (kraj związkowy Nadrenia-Palatynat) większa niż strach przed niepogodą. Ubrani w czapki i kurtki przeciwdeszczowe mieszkańcy okolicy niczym cienie z przeszłości przemykają wąskimi brukowanymi uliczkami do ukrytej w zaułku XVIII-wiecznej winnicy Lauermann & Weyer. Tam za potężnymi drewnianymi wrotami mogą ogrzać się przy paleniskach rozstawionych na dziedzińcu. W miasteczku taka tradycja panuje od lat – na tydzień przed rozpoczęciem się adwentu, zanim jeszcze hucznie ruszą bożonarodzeniowe jarmarki, można wpaść tu z rodziną i przyjaciółmi, napić się grzańca, zjeść zupę z soczewicy, poczuć świąteczną atmosferę przy stoiskach z ciasteczkami, likierami, ozdobami, a przede wszystkim z wieńcami adwentowymi, bez których w wielu niemieckich domach ani rusz.

Pierwszą świecę w wieńcu adwentowym zapala się u nas w pierwszą niedzielę adwentową, po tygodniu drugą, tak by przed samą Wigilią paliły się wszystkie cztery – tłumaczy Claudia Jahnke, florystka, której stoisko z wieńcami przeżywa tego wieczoru prawdziwe oblężenie. – To wspaniały rytuał związany z wyczekiwaniem, jeden z tych, który sprawia, że święta tak ciepło się kojarzą.

 



film z Claudią Jahnke „Jak zrobić wieniec adwentowy” część 1 (po niemiecku)



  Stoisko z wieńcami adwentowymi Claudii Jahnke © Joanna Strzałko Jak zrobić wieniec adwentowy?  

 

film z Claudią Jahnke „Jak zrobić wieniec adwentowy” część 2 (po niemiecku)

  Stoisko z wieńcami adwentowymi Claudii Jahnke © Joanna Strzałko Jak zrobić wieniec adwentowy?

81 proc. Niemców cieszy się ze świąt Bożego Narodzenia, 11 proc. ich nie obchodzi (dodatkowe 8 proc. jeszcze nie zdecydowało), a za najważniejsze zwyczaje uważają właśnie dekorowanie domów, odliczanie dnia z kalendarzem adwentowym, pieczenie ciasteczek i kupowanie prezentów, na które przeznaczają średnio 520 euro.


Wiedziona ciekawością wrzucam na forum „Polacy w DE” pytanie, czy mieszkającym na Zachodzie rodakom podobają się niemieckie bożonarodzeniowe tradycje. W dyskusję wdaje się kilkadziesiąt osób: „A oni jakieś mają?”, „U nas to są święta – w Wigilię 12 potraw, a nie tylko kiełbasa, kapusta i ziemniaki”, odpowiadają.


To wy wracajcie do kraju, a ja tu zostaję

Szymon, który 12 lat temu wyemigrował z Polski do Giessen, niedaleko Frankfurtu nad Menem, kręci głową. – A mnie podobają się niektóre niemieckie rytuały. No na przykład jarmark bożonarodzeniowy. Zazwyczaj w piątki w czasie adwentu lubię tam skoczyć ze znajomymi po pracy. Kupujemy grzane wino serwowane w pękatych kubkach i wędrujemy, popijając i gadając, od stoiska do stoiska. Tu zjemy placki, tam coś z grilla. Gra muzyka, kręcą się karuzele, ludzie się do siebie uśmiechają. Nikt nie pędzi, nie pcha się, nie kłóci. Jest miło. I może właśnie o to w tym wszystkim chodzi?

 

Tak, Szymon dobrze się czuje w Niemczech i za nic nie chciałby wrócić do kraju. Nawet na Boże Narodzenie. I wcale nie chodzi o to, jak tłumaczy, że się „zniemczył” i nie czuje się już Polakiem. Wręcz przeciwnie – swój wolny czas poświęca na przygotowywanie i prowadzenie programu „(Nie)zwykli Polacy” w telewizji internetowej i w mediach społecznościowych. Opisuje tam dokonania rodaków, choćby takiego Marka Fostera – znanego w Niemczech piosenkarza, który tak naprawdę nazywa się Marek Ćwiertnia.

Tylko w Polsce tak trudno się żyje – wzdycha Szymon. – Co z tego, że skończyłem tam studia na kierunku Administracja bezpieczeństwa i zarządzanie kryzysowe, skoro i tak nie mogłem dostać żadnej pracy. Tu dano mi szansę i mogłem spróbować sił w branży budowlanej, transportowej, a od niedawna w handlowej. Odpowiada mi tutejszy spokojny tryb życia i brak kłopotów finansowych. Co nie znaczy, że przejęliśmy z rodzicami niemieckie zwyczaje. Nie, zwłaszcza w Wigilię i święta moja głęboko wierząca rodzina trzyma się mocno polskich tradycji.

Karpie, barszczyk, kapustę z grzybami i mak mama Szymona kupuje w polskim sklepie w Giessen. Opłatek – w pobliskim polskim kościele. A jak czegoś zabraknie, to jedzenie dowozi rodzina z okolic Poznania. I gdy 24 grudnia na niebie zaświeci pierwsza gwiazdka, wszyscy gromadzą się w salonie, gdzie stoi zrobiona przez nich szopka betlejemska z siankiem i figurkami. Zapada cisza, a siostra Szymona otwiera Biblię, zawsze na tej samej stronie, i czyta na głos o wędrówce Józefa z Maryją do Betlejem i o narodzinach Jezusa. Szymon, jego mama, tata i wujostwo z Polski słuchają w skupieniu. Potem dzielą się opłatkiem i siadają do stołu.

– Tego dnia wśród potraw najważniejsza jest zupa rybna, którą jemy tylko w Wigilię – opowiada Szymon. – Po kolacji śpiewamy kolędy, a do kościoła idziemy w pierwszy dzień świąt. Msza odprawiana jest przez polskiego księdza w dwóch językach. A 26 odwiedzamy znajomych, między innymi polsko-niemiecką parę. Rozpalamy ognisko i siedzimy w altanie w ogrodzie. Podoba mi się, że obok naszych pierogów, karpia i śledzia na stół wjeżdża u nich kapusta na ciepło, ziemniaki i gęś.

Bez napinki i ceregieli

Max jest z takiej pary mieszanej i nigdy nie zapomni pierwszych świąt w Polsce 14 lat temu. To była pierwsza wizyta u rodziców jego dziewczyny. Starał się, zależało mu, dlatego nie protestował, gdy wysłano go do miasta po żywe ryby. Zdębiał tylko, gdy zobaczył w sklepie karpie ściśnięte w niewielkich pojemnikach z wodą. Zesztywniał, gdy sprzedawca wręczył mu reklamówkę z rzucającymi się w środku rybami. Zbladł, gdy wrócił ze sklepu, a przyszły teść podał mu wielki, ostry nóż. Nigdy nie wypił tyle alkoholu.
 

– Na szczęście kilka lat temu teściowie zmienili zwyczaje i teraz zamawiają gotowe już ryby – uśmiecha się Max. – Ulżyło mi i taki karp lepiej smakuje. A najbardziej z tych polskich tradycji podoba mi się wspólne lepienie uszek. Gdy cała rodzina gromadzi się przy kuchennym stole: ktoś rozwałkowuje ciasto, ktoś wycina z niego kwadraciki, ktoś nadziewa je grzybami i skleja. Tak, dobrze się czuję w tej serdecznej atmosferze. No i tyle dobrego jedzenia! Tylko po tych trzech dniach siedzenia za stołem ledwo się ruszam. U mnie w domu, w małej niemieckiej wsi, święta wyglądały zupełnie inaczej: jednodaniowy, skromny posiłek wieczorem 24, a 25 obiad dla czterech osób. Zazwyczaj gęś podawana z kluskami i modrą kapustą, a do tego wino. Nie było prezentów, chodzenia do kościoła, tylu przygotowań. Raczej zwyczajne spotkanie z rodziną, bez napinki i ceregieli. Dlatego wydaje mi się, że po tych świątecznych dniach Niemcy nie są tak zmęczeni jak Polacy.

Film  o niemieckich świętach
 
 

Polska–Niemcy 1:0


Anna, która mieszka z mężem, córką, dwoma psami i kotem niedaleko Getyngi, przyznaje, że zwłaszcza kobietom w Niemczech jest w tym świątecznym okresie dużo lżej niż w Polsce.

Wszystko jest tu rozłożone w czasie: dom przystraja się już na cztery tygodnie wcześniej, nie ma szaleństwa zakupowego, bo prezenty są symboliczne, typu butelka wina czy słoik miodu, na obiad zaprasza się kilka, a nie kilkanaście osób, a w kuchni niewiele się przygotowuje, co najwyżej wstawia się kaczkę czy gęś do piekarnika – wylicza Anna. – Ale co ciekawe, sporo Niemców w ogóle nie siedzi w tych dniach w domu. Wolą wyjść i spotkać się z rodziną czy przyjaciółmi w restauracji, które 25 i 26 pękają w szwach. W ich wnętrzach jest świąteczna atmosfera: palą się świece, stoły są przybrane kwiatami i światełkami, płynie cicha muzyka, wszystko jest pięknie podane i jeśli ktoś się czymś stresuje, to najwyżej kucharze na zapleczu. W Polsce kobiety w domach się zarobią, bo gości pełno, a one muszą przygotować 12 potraw na wigilię, świąteczne śniadanie i obiad na dwa dni. Nic dziwnego, że jak już usiądą do stołu, to są wykończone. A do tego sprzątanie po gościach też jest na ich głowie. 

Domek dla skrzatów w mieszkaniu Anny Domek dla skrzatów w mieszkaniu Anny | © archiwum prywatne Owszem, Anna przejęła niektóre niemieckie rytuały – już przed adwentem dekoruje dom i ogród świątecznymi ozdobami, przygotowuje z córką domek dla skrzatów, piecze pierniczki, stawia na stole wieniec adwentowy i podczas niedzielnych śniadań zapala kolejne świece, a jednak… – Przyznam się pani, że nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia z dala od rodziców i Jeleniej Góry – mówi Anna. 

Dlatego od przeszło dziesięciu lat, bez względu na pogodę, Anna pakuje męża i – odkąd jej rodzina się powiększyła – córkę, wszystkie czworonogi i jedzie na wschód.

– W naszym polsko-niemieckim małżeństwie wyszło na to, że to mąż podporządkował się polskiej tradycji – śmieje się Anna. – Tak, podoba mu się to nasze zakorzenienie w rytuałach,  emocjonalne podejście do zwyczajów i gościnność. Musiał się tylko nauczyć grzecznie, ale stanowczo po polsku odmawiać: „Nie, dziękuję! Najadłem się! Naprawdę NIE!”. Ale czasem wydaje się tym wszystkim zmęczony. „Na dziesięć osób przy stole osiem mówi naraz! Czy ktoś u was kogoś słucha?”, dziwi się. Niedawno zapytał mnie nawet, czy choć raz nie moglibyśmy zostać na święta Niemczech i odpocząć w ciszy i spokoju. Powiedziałam mu, że nie jestem jeszcze na taki krok gotowa. Może kiedyś do tego dojrzeję, ale nawet wtedy urządzę je po swojemu. Po prostu nie wyobrażam sobie na wigilijnym stole tej ich sałatki ziemniaczanej, kapusty i kiełbasek.


Nie oczekujmy za wiele!

Bettina Hannover, psycholożka i profesorka na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, uśmiecha się, gdy pytam, jakie świąteczne rytuały lubi najbardziej. – Święta to dla mnie spotkanie z moją wielopokoleniową rodziną w Bremie. Najstarszy jej członek, mój tata, ma 97 lat, najmłodszy zaledwie 3! W Wigilię wieczorem siadamy w salonie przy choince i wspólnie śpiewamy. Także te trudne, skomplikowane wokalnie utwory na głosy, do których dużo wcześniej się przygotowujemy.

I moja rozmówczyni tłumaczy, że choć tradycje mogą przybierać różne formy, to zawsze spełniają tę samą funkcję – zapewniają poczucie bezpieczeństwa, przynależności i tożsamości.

Dzięki rytuałom, które wymagają wspólnego działania, czujemy, że należymy do grupy, do rodziny, że nie jesteśmy w tym wszystkim sami – opowiada prof. Bettina Hannover. – Razem coś przeżywamy i nadajemy temu znaczenie. Świat wokół zmienia się tak szybko, wybuchają wojny, pandemie, a przecież każdy z nas, bez wyjątku, potrzebuje czegoś stałego. Trzymanie się tradycji pomaga nam i nadaje, chociażby świętom, przewidywalną strukturęwiemy, co mamy do zrobienia i jak powinniśmy się zachowywać. Na pewno niektóre zwyczaje zyskują na znaczeniu i są bardziej przeżywane, gdy mieszka się poza ojczyzną. Myślę, że Polakom mieszkającym w Niemczech świąteczne rytuały pomagają zachować tożsamość kulturową, wzmacniają poczucie przynależności do określonej grupy, co z kolei wpływa na poprawę ich samopoczucia.

A jak w tym czasie poradzić sobie ze stresem, który zazwyczaj towarzyszy świętowaniu? – dopytuję już na pożegnanie.

Najlepiej zredukować związane ze świętami olbrzymie oczekiwania! – radzi profesorka. – Przecież gdy niczego nie oczekujemy, nie możemy się rozczarować!

Dodatkowe informacje o świętach w Niemczech


Co czwarty Niemiec przyznaje się do kłótni dotyczącej świąt, najczęściej z partnerem/partnerką (36 proc.) lub rodzicami (35 proc.). Co trzecia sprzeczka dotyczy organizacji świąt.

W Niemczech co roku w czasie adwentu rusza około 34 dużych i 2200 małych jarmarków bożonarodzeniowych, które odwiedza w sumie blisko 270 mln gości. Co roku schodzi tam prawie 50 mln litrów grzanego wina.

W Dortmundzie ustawiana jest najwyższa, 45-metrowa choinka, na jej szczycie umieszczany jest 200-kilogramowy anioł, a oświetla ją 48 tys. lampek. 

Według szacunków obroty w handlu związane z zakupami świątecznymi w 2022 roku wyniosą w Niemczech około 120,3 mld euro.

Ulubione zwyczaje świąteczne

Czy zamierzasz obchodzić święta?

 

oto niemcy

Ten artykuł pochodzi z cyklu reportaży „Oto Niemcy”, który Goethe-Institut publikuje wspólnie z magazynem Weekend.gazeta.pl.